mam nową moc! napaliłam w piecu! a potem udało mi się uśpić dzieci o przyzwoitej porze i miałam ciepły prysznic, ach…..
przy tej okazji odkryłam, że Franek panicznie boi się dźwięku towarzyszącego cięciu kartonów – pa-ni-cznie!
mam nową moc! napaliłam w piecu! a potem udało mi się uśpić dzieci o przyzwoitej porze i miałam ciepły prysznic, ach…..
przy tej okazji odkryłam, że Franek panicznie boi się dźwięku towarzyszącego cięciu kartonów – pa-ni-cznie!
O zdrowiu, rodzicielstwie i ...
Just another WordPress.com site
...czyli wszystko to, o czym podróżujacy rodzic wiedzieć powinien
DOM... miejsce pełne pasji tworzenia i inspiracji...
Sztuka.Pasja.Macierzyństwo.
Fajnie…wychowałam się w domu z piecami kaflowymi,dziadek był zdunem nawet…także jak byłam już starsza zdarzało mi się palić w piecu,wygarniać popiół itp (taki kopciuch :P)…nie powiem bo w tamtych czasach było to upierdliwe…długo nie mieliśmy centralnego i zimą rano jak się wstawało,to para z ust szła 😛 Jak ja wtedy zazdrościłam koleżankom mieszkającym w blokach…a teraz…wszystko bym dała żeby się z bloków wynieść,mam nadzieję że może kiedyś uda się to chyba największe marzenie spełnić…Z drugiej strony fajnie się było do takiego ciepłego piecyka po powrocie z zimowych wariacji na podwórku czy w parku przytulić,ten piec spełniał w naszym domu niejedną ważną rolę bo często całą rodziną zbieraliśmy się przy piecu, wygrzewaliśmy i gadaliśmy 😉 Nic nikogo nie goniło,był czas na wspólne pogaduchy…Mama piekła wydrążone jabłka z cukrem na blasze pieca węglowego w kuchni,które miały niepowtarzalny smak i zapach rozchodził się w całym domu…NIEZAPOMNIANE !!!!
PolubieniePolubienie
piękne wspomnienie rodzinnego domu. ale u nas już nie ma kaflowych, palimy w centralnym, więc raczej nie jest urokliwie.
PolubieniePolubienie